Vidal Sassoon – o wielki mistrzu, który do końca pozostał szlachetnym człowiekiem

Co sprawia, że jesteśmy w danym miejscu – na szczycie lub na dnie, co przechyla szalę na naszą korzyść lub nasze niepowodzenie? To filozoficzne pytanie nie pozostaje bez odpowiedzi, gdyż z naszego doświadczenia wynieśliśmy, że to kim dzisiaj jesteśmy zostało zdefiniowane przez talent, ciężką pracę oraz szczęście. Nawet największy entuzjasta, twórca rozwiązań, które zmieniły świat musiał liczyć na szczęście. To nieuniknione. Równie ważne są jednak inspiracje, to one napędzają nas do jeszcze lepszej pracy. Naszą główną inspiracją jest wybitny, brytyjski stylista i fryzjer, Vidal Sassoon. (1928-2012).

Od początku miał pod górkę. W wielu 5 lat trafił do sierocińca, pozostał w nim aż do 11 roku życia, co dla tak małego człowieka musiało stanowić całą wieczność. Na szczęście, w wieku czternastu lat trafił na własną ścieżkę rozpoczynając praktyki w salonie fryzjerskim. Choć na początku był typowym chłopcem od mało kreatywnej roboty (mył głowy klientkom), to zapisał się w historii fryzjerstwa, i nie tylko, jako twórca imperium fryzjerskiego i jeden z najbardziej twórczych i nowatorskich fryzjerów w historii. Na podstawie jego niezwykłej historii, od dziecka z sierocińca do kształtującego trendy stylisty, powstał nawet film Vidal Sassoon: The Movie.

Zresztą, co tu się dziwić, skoro zrewolucjonizował kobiece fryzury w latach sześćdziesiątych. Wprowadził wtedy fryzurę zwaną „bob” czy tak zwane 5-point-cut, co oznaczało specjalne cięcie. Wyznaczane zostało 5 punktów wokół głowy, a to w naturalny i oryginalny sposób podkreślało urodę każdej kobiety. Czym była owa rewolucyjność? Z jednej strony wiadomo, że każda kobieta przychodząca do fryzjera chce być piękniejsza, chce się poczuć lepiej. Vidal Sassoon robił to perfekcyjnie, a z drugiej strony przedłużał trwałość wspaniale ułożonej fryzury.

Rewolucyjność jego metody polegała właśnie nie tylko na nowym cięciu, ale także na tym, że każda kobieta mogła wreszcie sama zadbać o swoją nową fryzurę w domu. I to bez większego trudu. Fryzura Vidala wprowadziła pożądaną zmianę – koniec z cotygodniowymi wizytami w salonie fryzjerskim, wystarczy umyć włosy, a one same się ułożą.

Vidal Sassoon był nie tylko mistrzem w tym, co robił, był także porządnym człowiekiem. Przede wszystkim chciał się dzielić swoją wiedzą. Założył akademię dla przyszłych fryzjerów i tak kształcił kolejne pokolenia. Był także wrażliwy na los osób, których życie szczególnie doświadczyło. Zaangażował się między innymi w akcje budowania domów dla ludzi, którzy stracili swój dobytek po tragedii w Nowym Orleanie. Sam jak mały chłopiec nie miał łatwo, tym bardziej mógł zrozumieć innych w potrzebie. Najpiękniejsze w tym jednak jest to, że mimo wielkiej sławy nie zapomniał o swoich korzeniach, i do końca swojego życia był ciepłym, empatycznym człowiekiem.

To zdecydowanie wzór do naśladowania. Z jednej strony wielki mistrz, z drugiej szlachetny człowiek.